Dożywotni zakaz kierowania pojazdami i nawet do 5 lat pozbawienia wolności to konsekwencje jakie grożą 37-latkowi z Warszawy. Mężczyzna kierując oplem nieprawidłowo przejechał przez rondo znajdujące się na terenie kompleksu Zimna Woda. Okazało się, że kierujący osobówką miał prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie, a w przeszłości był już karany za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości.

  W środę 7 lipca po godzinie 18.00 łukowscy mundurowi patrolujący okolice kompleksu rekreacyjnego Zimna Woda zauważyli, że kierujący oplem mężczyzna pojechał na rondzie „pod prąd”. Policjanci reagując na wykroczenie zatrzymali auto do kontroli i od razu zorientowali się, dlaczego kierujący pojechał takim torem. Po otworzeniu drzwi, z wnętrza pojazdu „wydobyła się” specyficzna woń i zauważyli, że siedzący na fotelu kierowcy 37-latek jest pod widocznym działaniem alkoholu.

  Po zbadaniu okazało się, że kierujący osobówką miał prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie. Dodatkowo okazało się, że pojazd nie ma aktualnych badań technicznych i obowiązkowego ubezpieczenia OC. Policjanci „odholowali” pojazd na parking strzeżony i zatrzymali dowód rejestracyjny auta.

  Mundurowi ustalili też, że w przeszłości mężczyzna był już karany za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwości. Od ubiegłego roku obowiązuje go sądowy, czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Najprawdopodobniej 37-latek może już nie odzyskać swego prawo jazdy.  Jeśli kierujący wcześniej był skazany za prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości, to za ponowne kierowanie pojazdem w takim stanie grozi mu nawet do 5 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi.

  Wkrótce 37-latek usłyszy zarzuty, a jego sprawa znajdzie finał w sądzie. Dodatkowo o braku obowiązkowego ubezpieczenia OC pojazdu zostanie powiadomiony fundusz gwarancyjny. To nie wszystkie konsekwencje. 37-latek będzie musiał zapłacić co najmniej 5 000 złotych świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.