Do 10 lat pozbawienia wolności grozi 40-latkowi z powiatu łukowskiego, który włamał się do auta i skradł skodę fabię. Policjanci zatrzymali mężczyznę, gdy próbował awaryjnie „odpalić” auto za pomocą przewodów dołączonych do akumulatora stojącego w pobliżu samochodu. Auto wróciło do właściciela.
Jak informuje rzecznik prasowy KPP Łuków asp. sztab. Marcin Jóźwik, w poniedziałek 26 lutego. przed południem dyżurny łukowskiej komendy policji został powiadomiony o kradzieży samochodu marki Skoda Fabia. Ze zgłoszenia wynikało, że auto zostało skradzione z parkingu przy ul. Dmocha w Łukowie. Wyjaśnieniem sprawy natychmiast zajęli się łukowscy kryminalni. O zdarzeniu zostali też powiadomieni wszyscy policjanci pełniący tego dnia służbę na drogach naszego powiatu. Zaraz po zgłoszeniu, poszukując skody policjanci rozpoczęli również analizę zapisu monitoringu miejskiego.
W niewiele ponad godzinę od zgłoszenia kradzieży pojazdu, patrolujący ulice miasta funkcjonariusze zauważyli na jednym z osiedli mieszkaniowych poszukiwany przez nich samochód. Policjanci zauważyli też, że ma on uniesioną pokrywę silnika, że jest uruchamiany awaryjnie, za pomocą przewodów dołączonych do akumulatora stojącego w pobliżu auta. Funkcjonariusze zatrzymali siedzącego w skodzie 40-latka z powiatu łukowskiego, który próbował uruchomić silnik pojazdu. Mężczyzna tłumaczył się funkcjonariuszom, że nie ma nic wspólnego z kradzieżą auta. Jednak policjanci nie wierzyli w jego zapewnienia i 40-latek został zatrzymany w policyjnym areszcie. Teraz prowadzący postępowanie szczegółowo ustalą kiedy i w jaki sposób mężczyzna włamał się do skody i ukradł auto.
Skradzione auto wróciło do właściciela, a 40-latek z powiatu łukowskiego wkrótce usłyszy zarzuty kradzieży z włamaniem. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.
2018-02-27